O brataniu się z programistami

Programista woli zupę ogórkową. Projektant UX - pączki! Dogadują się jednak.
Nic nas nie dzieli, a wiele łączy.

Dzisiaj mała przerwa od digital transformation. Dzisiaj, zainspirowany swoimi doświadczeniami zbieranymi garściami w nowej pracy (w której zajmuję się szkoleniem przyszłych programistów i projektantów UX) będę piał peany. Ponadto jest tłusty czwartek, a to oznacza, że w moich żyłach cukru więcej, niż zazwyczaj — co za tym idzie, mogę pozwolić sobie na niewielką ekstrawagancję. Do kupy dokładają się niedawne Walentynki, a choć ich nie obchodzę, to przecież zawsze można wyrazić miłość. To godne.

Łechtanie programistów czas zacząć.

Wyrazy miłości

Uwielbiam pracować z programistami. Developerami wszelkiej maści. Otoczony nimi, czuję się jak w domu. Ich obecność zbliża mnie nostalgicznie do czasów, w których też zajmowałem się (nieudolnie) programowaniem. Ale tak naprawdę lubię ich dlatego, że myślą logicznie i potrafią zadawać mądre pytania. Lubię ich także dlatego, że wszystko, co robią, robią dla nas — projektantów. Nawet, kiedy o tym nie wiedzą. Ha! Nie wiedzą czasem nawet o tym, że sami są projektantami, o wiele bardziej wyspecjalizowanymi niż my.

Lubię siedzieć w jednym pokoju z programistami i dyskutować o funkcjonalności oprogramowania. Lubię, kiedy rozumieją, co to jest progressive enhancement i dlaczego czasem warto spędzić czas na rozrysowaniu podróży użytkownika.

Tak naprawdę wolę zerojedynkowy świat programistów od kolorowego świata grafików. Panuje w nim poukładany porządek; dobry programista potrafi skupić się na zagadnieniu i wycisnąć z funkcjonalności ostatnie soki. Jeśli mu się chce. A moim zdaniem jest mu to umożliwić – zrobić tak, żeby nie musiał zastanawiać się nazbyt wiele nad tym, co ma, a co nie ma sensu.

Symbioza

Świat programistów nie jest jednak tak bardzo różny od mojego. Ja produkuję specyfikacje na podstawie danych analitycznych i obserwacji, oni pracują zgodnie z tymi specyfikacjami. Ja dokumentuję use cases na papierze i karteczkach, oni cisną w Gherkina. Ja rzeźbię prototypy w html i z plasteliny albo puszek powiązanych sznurkiem, oni testują swoje oprogramowanie krok po kroku, zanim wezmą się za właściwą produkcję.

Oni ślepną i tyją i ja też ślepnę (nie tyję, bo jednak więcej się ruszam, ale to niewielka różnica).

Oni lubią terminal i ja lubię terminal. Gdyby to ode mnie zależało, cała sieć wyglądałaby jak wielki terminal. I Wikipedia. Czysty hipertekst. Och, Boże, jak mi się chce pączka.

O co w tym wszystkim chodzi?

A o to, że budujemy bariery. I my, i oni. Oni — bo nie chcą często wystawiać się poza strefę swojego komfortu, otwierając się na użytkownika końcowego. Bo na studiach przyzwyczajono ich do tego, że można siedzieć w jaskini i z niej nie wychodzić, a tymczasem zmieniło się otoczenie i trzeba wystawić się na działanie promieni słonecznych. My też budujemy bariery, bo często uważamy ich za ograniczonych i nudnych geeków, którzy nie mają życia wewnętrznego i długie włosy nieznajome wypadom pod prysznic.

Co za stek bzdur i stereotypów. Tak naprawdę podział na “ich” i “nas” przestał obowiązywać mniej więcej w momencie, kiedy “ich” kod wyrzucił na światło dzienne “nasz” interfejs.

Programiści są nam potrzebni jak tlen. Jak woda. Bez nich cały ten nasz UX nie byłby wart funta kłaków.

Kochajmy swoich programistów i otaczajmy ich specjalnym szacunkiem.

Im wcześniej, tym lepiej

Lubię pracować z programistami już od początku procesu projektowego. Zapraszam ich na spotkania, na których omawiamy wstępne założenia. Zawsze są obok mnie w pokoju, w którym przegryzamy się przez pomysły i analizujemy zachowania użytkowników. Siedzą i żują czipsy, obserwując testy. Stawiam im kawę w kantynie, albo przynoszę porządną od hipsterów kiedy wbijam z zewnątrz na prowadzone warsztaty.

Zdobywam ich szacunek rozumieniem tego, co do mnie mówią i umiejętnością pracy z kodem, znajomością Git i podstaw pracy z bazami danych.

Jak inaczej mogę projektować cokolwiek? Dobre produkty nie biorą się z ignorancji, tylko powstają na wskutek współpracy.

Och, pączki.

Wystarczy. Tyle na dzisiaj. Dajmy programistom szansę. Oni są po to, żeby nas wspierać, a my po to, żeby nie musieli łamać rąk i czuli dumę z dobrze wykonanego zadania. Warto o tym pamiętać. Wiem, że to oczywistość — ale wiem też, że nie jest nią dla wielu z nas.

Jak uwzględniać programistów w planowaniu UX?

Opowiem o tym w Warszawie — i nie tylko o tym. Dołącz do mnie i innych i naucz się czegoś ciekawego. Tańsze bilety jeszcze przez pięć dni!

Reklama warsztatów w Warszawie, kwiecień 2017
UX w praktyce — jednodniowe szkolenie w Warszawie.

Czy wiesz, że ten artykuł to nie wszystko?

Przeczytaj starsze wpisy, które być może też cię zainteresują.