Części wielkiej maszyny – o etyce projektanta UX

Uśmiech szefa załagodził Edmunda myślenie o odpowiedzialności
Radość szefa przekłada się na ogólną błogość!

Dzisiaj będzie bardzo filozoficznie, a każdy akapit zakończę pytaniem. Ten post jest zaproszeniem do dyskusji na temat etyki pracy projektanta UX. Od czasu do czasu będę pozwalał sobie na takie artykuły, gdyż uważam, iż zagadnienie edukacji w kierunku lepszego zrozumienia wpływu, jaki wywierają akcje projektantów i organizacji na dobro – lub jego brak na świecie – jest ogromnie ważne.

Każdy ma swoje standardy

Całkiem niczym Thomas van Schneider zaznaczam: spisane poniżej przemyślenia są moje i prezentują mój własny pogląd na sprawę etyki w zawodzie projektanta i pracującego człowieka. To trzeba napisać, bo musisz zrozumieć, że to, co masz w swojej głowie i to jak postępujesz w sytuacjach zawodowych jest tylko twoje. Ty jesteś jedynym oceniającym własne zachowanie, choć to nie pozostaje bez wpływu na los innych jednostek.

Nic nie dzieje się bez przyczyny

„Jadę tramwajem i, jak to mam w zwyczaju, powoli przyswajam sobie każdy detal tego, co mnie otacza. Przez ‘detal’ rozumiem rzeczy, głosy i słowa. Na przykład, w sukience dziewczyny siedzącej przede mną widzę materiał i pracę, której wymagało jego utkanie (…) Widzę też delikatne zdobienia dookoła jej szyi i nitkę i całą włożoną w nie pracę. I od razu widzę, niczym podstawy tej ekonomii – fabrykę, gdzie zrobiono te materiały i maszyny, pracowników, szwaczki. (…) Cały świat otwiera się przede mną otworem po tym, jak moje oczy dotkną nieregularnego zielonego wzoru na sukience tej dziewczyny, przechodzącego z jasno w ciemnozielony. (…)”

— Fernando Pessoa, Book of Disquiet, tłumaczenie własne

Pessoa — świadom jedności wszystkiego, co go otacza — pięknie napisał o jednym z podstawowych faktów dotyczących naszego nie tylko emocjonalnego czy duchowego, ale i praktycznego istnienia w dzisiejszym świecie. Wszystko jest połączone w układ zamknięty. Pracujemy tworząc w pocie czoła rozwiązania, które pozwalają komuś zapracować na chleb, a komuś innemu być może ten chleb odbierają. Podejmujemy niezliczone decyzje, na temat których nie musimy się rozwodzić i takie, które rozważamy pod kątem etycznym. Śmiem postawić tezę, że jako projektanci często nie zadajemy sobie ważnego pytania: „Jaki wpływ na to, co dzieje się w społeczeństwie ma moja praca?”

Myślenie boli

Myślenie boli i nie uczyni cię popularnym ani lubianym. Przygotuj się na to. Kiedy zaczniesz kwestionować postawy etyczne i zastanawiać się głębiej nad swoją własną, dojdziesz do wniosku, że nie ułatwia ci to życia. Szefowie, którym wspomnisz o swoich wątpliwościach i przemyśleniach będą najprawdopodobniej pukać się w czoło. Może nawet okazać się, że poproszą cię, abyś poważnie zastanowił się nad swoim zatrudnieniem. Mnie wydarzyło się własnie coś takiego. Pracowałem w firmie, której lwia część klientów rekrutowała się z sektora finansowego. W rozmowie z jednym dyrektorów doszedłem do wniosku, że moralne i etyczne zasady, którymi kieruje się firma w doborze klientów nie zgadzają się z moimi. Szczęściem byłem w na tyle komfortowej sytuacji, że mogłem odejść z pracy i zmienić ją na taką, która bardziej odpowiadała moim wymaganiom. Ale co, jeżeli nie mógłbym?

Koledzy będą patrzeć na ciebie jak na dziwo i pomyślą nie raz, że przeszkadzasz, że wyłamujesz się z tłumu. Czy wolisz podążać za tym tłumem, czy spróbować tej oblatanej już, do zanudzenia wykorzystywanej „czerwonej pigułki”?

Czy wolisz satysfakcję osiągniętą po dobrej „walce”, czy taką, która przychodzi bez zastanowienia i wysiłku?

Bezsilność?

„To nie moja broszka. Ja nie mogę niczego zrobić.” — często tak mówimy i to samo słyszymy od innych. Wojny, głód, klęski żywiołowe, efekt cieplarniany, dominacja technologii i sposób, w jaki powoli wypiera odruchy człowieczeństwa, uzależniając kolejnych użytkowników od siebie. Nie trzeba nam przecież mówić, kto projektuje smartfony. My. My tworzymy również strony internetowe i niekończące się rozwiązania, które czasem przynoszą bardzo dużo dobrego, a czasem… Nie. Czy to naprawdę nie nasza broszka? Wyrzuciłeś fajka na chodnik w parku, chociaż pięć metrów dalej był kosz na śmieci? Trudno uniknąć tej odpowiedzialności.

Być może poprzez zrozumienie własnych granic i podejmowanie bardziej świadomych wyborów możemy powolutku, „kupą” wywrzeć różnicę?

Kasa czy spokojny sen?

Sam musisz odpowiedzieć sobie na to pytanie. Często da się połączyć dobre zarobki ze spokojnym snem, ale to wymaga odrobiny szczęścia i chorobliwej wręcz determinacji połączonej z nieoglądaniem się na łatwy zysk. Nie raz nie uda się zresztą taki kompromis i będziesz musiał pracować w miejscu, z którego pryncypiami się nie zgadzasz, albo w takim, którego filozofia pokrywa się z twoją, ale oczekiwania finansowe już nie. Co wybierzesz?

Błędni rycerze, czy świadomi wojownicy?

Można rzucać się na wiatrak z kopią. Można również narzekać. Żadna z tych opcji nie wnosi niczego dobrego. O wiele lepiej jest mieć świadomość tego, że żadna z naszych akcji nie pozostaje bez echa. Wtedy po kawałku można zmienić siebie, a następnie wpłynąć na układ. Kiedy będziemy na jakiś temat trąbić dość cicho, ale wytrwale i wystarczająco długo, sytuacja się zmieni. Znajdzie się ktoś, kto zauważy potencjał w naszym przekazie i zastosuje się do wskazówek. Nie wierzyłbym w to, ale sam widziałem takie mechanizmy w działaniu. W firmie, w której obecnie pracuję cztery lata temu klepano beznamiętnie strony internetowe bez jakiegokolwiek wpływu (nieistniejącego) działu UX. Dzisiaj zespół kilku dobrych specjalistów koordynuje tu programy digital transformation. Cztery lata temu musiałem zmuszać dział biznesowy do przychodzenia na treningi z zakresu service design. Dzisiaj oferty biznesowe nie wychodzą za drzwi nieprzepuszczone najpierw przez opiniodawcę z drużyny UX.

Nie ułatwia sprawy znikoma edukacja przyszłych UXów w dziedzinie etyki wykonywania tego zawodu. Jej brak jest fundamentalnym, acz zupełnie spodziewanym błędem. Spodziewanym dlatego, że „system” nie potrzebuje ludzi świadomych, a wykonawców poleceń. Od ciebie zależy, czy świadomości nabędziesz. Może warto? Może już ją masz?

A jakie są twoje standardy?

Ja nie przyjąłbym pracy dla żadnej organizacji sektora zbrojeniowego. Wzbraniam się także od pracy w finansach. Nieszczęśliwie zgodziłem się na duży projekt dla firmy pracującej przy eksploracji złóż paliw kopalnych i żałuję tego. Oczywiście; idealistą można być tylko do czasu, dopóki nie trzeba napełnić garnuszka… To moje własne tłumaczenie swojego zachowania. Chyba mogę to wytrzymać…

Czy jednak na pewno?

Łatwo nie będzie, ale czy nie warto trochę się spiąć po to, żeby nasze dzieci mogły zobaczyć na horyzoncie coś więcej niż kupę śmieci z wysypisk odpadów technologicznych?

Pamiętaj o tym, że zdanie sobie sprawy z tego, że miewasz wątpliwości i zastanawiasz się to nic złego. Wręcz przeciwnie, oznacza to twój rozwój.

Porozmawiajmy. Zastanów się nad tym: gdzie nakreślisz swoją własną linię?

Czy wiesz, że ten artykuł to nie wszystko?

Przeczytaj starsze wpisy, które być może też cię zainteresują.

7 komentarzy

  1. Czasem chyba warto popracować nad czymś co w rezultacie po czasie wzbudza w nas niechęć i zaczynamy się zastanawiać nad moralnością etc. Jak inaczej sami się jej nauczymy? Jak będziemy wiedzieli gdzie i jaka jest dla nas granica. W moim odczuciu praca w szeroko pojętym UX to samokształcenie i rozwój. Nie tylko czytanie książek, artów itd. Więc bagaż takich doświadczeń jest również wartościowy.

    1. Zgadzam się – przez niektóre doświadczenia po prostu warto przejść. Wszystko jest drogą ewolucji…

  2. Dzięki za ten tekst. Problem zaczyna się już na etapie edukacji (i projektantów i w ogóle) – mamy robić, wykonywać zadania, najlepiej pod klucz lub zgodne z procesami, które funkcjonują od lat i nikt się nie zastanawia dlaczego właśnie tak – po prostu robić, bo to się sprawdzało zawsze.
    Boli bo widzę, że pięć lat projektowania wykształciło wśród moich znajomych maszynki do klikania i robienia – tak jak chce profesor żeby mieć zaliczenie (bo on tak lubi), tak jak szef mówi (bo on płaci), tak jak robią inni (bo wszyscy tak robią). W efekcie bardzo często spotykam się ze ścianą oporu i albo udaje się przepchnąć łokciami albo po prostu trzeba odpuścić.
    I też dziękuję zleceniom i pracodawcom niezgodnym z moimi przekonaniami. Wolę “żreć gruz” niż leczyć moralnego kaca 😉

    1. Coś w tym jest. Ja mam wiele zarzutów pod kątem polskiej akademii, która kształci w modelu “bóg-profesor” i “nie pytaj, bo nie powinieneś”. Byłem w szoku na WUD w Poznaniu widząc tyle inteligentnych osób, które w ogóle nie networkują i rozmawiają tylko w grupach znajomych. Przy całym dostępie do ciekawych ludzi wymiana wiedzy oscylowała w granicach tego, co na wykładzie czy warsztacie. Winę ponosi właśnie edukacja, od szkoły podstawowej po wyższą – “nie wychylaj się, nie zadawaj pytań, a już na pewno nie bądź w czymś dobry, bo to oznacza arogancję!” Mimo wszystko, w dzisiejszym świecie to nie działa…

  3. Wydaje mi się, że do szeregu pytań o to co i dla jakiego klienta projektujemy, należy zadać też pytanie – co dalej. Nazywam to sobie “projektowaniem konsekwencji”, kiedy myślę np. o AirBnB, które zmieniło rynek nieruchomości w takim np. Berlinie. Czy planowali taki zmianę? Czy mogli ją przewidzieć? Czy zapobieganie takim trzęsieniom ziemi, to zadanie projektanta? Jak wpłynie to na skalowanie produktu? I tak dalej.

    Wydaje się, że moralność i etyka w internecie, to temat mocno na czasie (po wyborach w USA) i wielu dziennikarzy i projektantów zwraca się w stronę projektowania dobra społecznego. Wystarczy spojrzeć na krótką listę IxD 2016 (której nie mogę podlinkować, bo Disqus oznacza tę wiadomość jako spam). Mam nadzieję, że drogą osmozy, te trendy przejdą do projektowania dla biznesu.

    1. Mam dokładnie taką samą nadzieję. Właściwie jedyną (i jeszcze, że świat się nie rozleci zanim do tego dojdzie 🙂

      To, że społeczność zwraca się w kierunku myślenia o konsekwencjach swoich czynów bardzo mnie cieszy.

      Po raz pierwszy widzę jakieś ożywienie w tym temacie… Przez lata tylko przesuwaliśmy piksele.

Zamknąłem funkcję komentowania.