W czasie ostatniej wizyty w Polsce zadano mi masę pytań. Dwa z nich powtarzały się wielokrotnie — a, że w są oczywisty sposób połączone, postanowiłem napisać o tym, co mi siedzi w głowie, kiedy o nich myślę.
Dzisiaj będzie zatem o dzieleniu się wiedzą i bezpośrednio wypływającym z tego strachu, a także o tym, dlaczego dopóki nie zaczniesz dzielić się wiedzą, nie zaadresujesz podstawowego problemu UXa: tego, że wszyscy dookoła ciebie mają w głębokim poważaniu twoją miłość do końcowego użytkownika i najczęściej chcą po swojemu (i bez większego sensu).
Dwa warunki dla dobrej nauki
Umiecie się uczyć? To nie jest proste. Ja do dobrej nauki potrzebuję dwóch pierwiastków. Po pierwsze, uczę się na przykładach, pracując, popełniając błędy i wyciągając wnioski. Masa napisanej na tematy UX, często nieznośnie akademickiej literatury nie przydała mi się tak bardzo jak godziny obcowania z prawdziwymi produktami czy usługami i próbami poprawienia tychże. W czasie ostatnich warsztatów użyłem przykładu z grą na gitarze — jestem fatalnym gitarzystą, chociaż przez lata próbowałem się nauczyć grać oglądając filmy na Youtube. Jedyne momenty, w których czuję, że umiem skleić coś więcej, niż to, co wyprodukowałaby fretka z niedowładem kończyn to chwile, w których fizycznie staję się z gitarą jednym stworem: postawiony obok mego kolegi Ziema, który napierdala na garach. Kiedy praktykujemy, czyli robimy hałas (chciałbym zaznaczyć, że tego i tak póki co słuchać się nie da, no, ale jestem na dobrej drodze). Z UX jest tak samo. Można iść na konferencję, dwie, przeczytać najnowszą książkę Ziutka Kowalskiego, ale bez praktyki się nie obejdzie (jest to zresztą jeden z powodów, dla których moje szkolenia zawsze zawierają hardkorową część praktyczną).
Drugi tajemniczy pierwiastek wujka Zbyszka to ktoś, kto potrafi podzielić się ze mną swoją wiedzą. Ktoś, kto wyjaśni mi jak mam pracować, jak podejść do danego zagadnienia, jak obejść ograniczenia. Taka osoba, która pochwali, otrze łzy i kopnie w tyłek, kiedy zauważy, że moje działania tracą sens. W każdej z organizacji, w której pracowałem był ktoś taki (nie zawsze w dziale UX). Mam swoich prywatnych herosów, którzy przez lata zrobili ze mnie dobrego projektanta. Co najlepsze, często nie są to osoby wybitnie znane na polu zawodowym — ale każda z nich potrafi dzielić się swoją wiedzą w sposób stymulujący i zapraszający do eksploracji. Co próbuję przez to powiedzieć?
Rozwiniesz się dzięki wiedzy innych
Dlaczego o tym mówię? Jak wspominałem, zadano mi ostatnio parę razy pytanie następującej treści:
Tak bardzo lubisz dzielić się wiedzą i mówić o tym całym UX… Czy nie boisz się, że ktoś zabierze ci pracę? Bo ja się boję. Podzielę się metodą X czy Y, ktoś zrobi to lepiej, będzie sprytniejszy, mądrzejszy, wredniejszy, ładniejszy i… No, zabierze mi pracę. Prawda?
Pozwól, że sprawnie rozwieję twoje wątpliwości i, mam nadzieję, położę kres twojemu strachowi. Nieprawda. Pomyśl o tym w ten sposób. Dzisiaj mogę nauczyć cię bardzo dobrej metody na analizowanie podróży użytkownika, albo jakiejś badawczej. Na przykład opiszę ci w detalu metodę organizowania badań dzienniczkowych. Czy staniesz się od razu ekspertem zdolnym odebrać mi pracę? Nie. Co więcej… Czy staniesz się nim za 10 lat stosowania tej metody dzień w dzień? Pewnie tak. Ekspertem na pewno. Ale czy zdolnym odebrać mi pracę? Nie. A wiesz, dlaczego nie?
Bo ja i tak będę 10 lat do przodu z tym i nie tylko z tym. Bo po prostu rozwijamy się cały czas. Kiedy ty będziesz już specem od badań, ja będę robił rzeczy zupełnie inne. Może zajmę się czymś kompletnie z drugiego bieguna, jak stolarstwo, udawanie syreny w kasynie Silverton Casino Lodge w Las Vegas albo przytulanie.
Poza tym, rynek robi się wielki. W naszej dziedzinie zawodowej pracy jest tyle, że… Będzie jej jeszcze więcej. Przecież jest to jedna z najbardziej dynamicznie rozwijających się gałęzi rynku.
Dlaczego warto dzielić się swoją wiedzą?
Tutaj dochodzimy do sedna sprawy: po to, żeby odpowiedź na pytanie:
Jestem projektantką/projektantem. Chcę dobrze. Wszyscy w firmie rzucają mi kłody pod nogi. Nikt nie szanuje mojej pracy. Nawet cieć czai się za rogiem i czyha na moje życie. Jak żyć?
stała się oczywista. Dzieląc się swoją wiedzą z zespołem (i z innymi dookoła siebie) uzyskujesz bowiem następującą przewagę nad ciućmami, które się nie dzielą:
- Rozwijasz się, bo wystawiasz się na scenariusze, które rzucają ci pod stopy inni. Inne punkty widzenia i dyskusje na temat tego, czy wszystko w istocie działa i wygląda tak, jak sobie wyobrażałeś. Nowe, świeże koncepcje.
- Gruntujesz i cementujesz swoją pozycję w firmie jako osoba, która nie tylko zna się na swojej dziedzinie, ale także chętnie rozmawia o swojej pracy i chce pomóc koleżankom i kolegom. Każdy szef to lubi. Nawet brzydki i śmierdzący.
- Nieustannie testujesz samego siebie (lub samą siebie). Bywałem już w sytuacjach, w których — opowiadając o czymś, tłumacząc coś — chwytałem się w pewnej chwili za głowę i sam do siebie mówiłem: “O rrwa, toć tutaj żech takiego babola strzelił, zapomniałem przecież o… wpisać-coś”. Czyli, wracamy do punktu pierwszego. Rozwój!
- Ewangelizujesz całą gębą. Chwalisz UX pod niebiosa. Oddychasz nim i możesz z czasem pokazać się jako osoba, która nie boi się mówić o swoich nauczkach i porażkach. Czy wiesz, jak ogromną wartość ma dzisiaj dzielenie się swoimi doświadczeniami? Zwłaszcza w sytuacjach, w których czasem trudno zaufać internetowi czy materiałom znalezionym w książkach (bo nigdy nie wiadomo tak do końca, kto je przygotowywał)?
- Rozwijasz wiedzę całego zespołu i sektora — czyli czynisz świat lepszym dla siebie i innych. Jeśli utrzymasz ten trend, kto wie, może dzięki twoim i moim wysiłkom za parę lat wszyscy będą pracować z otwartymi, uśmiechniętymi osobami, które rozumieją, dlaczego dbanie o potrzeby użytkownika i organizacji ma sens.
- Nie jesteś kutafonem, który wszystko zazdrośnie trzyma dla siebie. To jest miłe. Obalasz też mit tzw. polactwa, czyli wysikujesz się w oko tym, którzy twierdzą, że niechęć do pomocy innym i dzielenia się wiedzą Polacy mają we krwi (a słyszałem wiele takich opinii).
Prawda jest zresztą taka, że za granicami naszego kraju dzielenia się wiedzą i umiejętnościami — celem wspomagania rozwoju innych — oczekuje się od pracownika. A już na pewno od pracownika na poziomie wyższym, niż juniorski. Tak więc, wcześniej czy później, z obecnym zalewem rynku wpływami zagranicznymi stanie się to standardem i w Polsce. Lepiej się zatem przyzwyczaić, bo warto.
Jak dzielić się swoją wiedzą?
Ja robię tak:
- Szkolę ludzi na zewnątrz. Występuję na konferencjach. Piszę tego bloga. Dyskutuję na Fejsie i LinkedIn. Pisuję na Twitterze. Dzięki temu mam jeszcze czas i chęci skrobać takie artykuły, jak ten. Napędzasz mnie ty i inni tobie podobni, ludzie, którzy łakną mojej wiedzy.
- Szkolę kolegów i koleżanki wewnątrz firmy — urządzam sesje w przerwach obiadowych (nie dalej niż miesiąc temu prowadziłem prezentację na temat tego, czym jest service design i dlaczego osoby nowe, które zatrudniają się u nas powinny zrozumieć, jak to działa).
- Rozsyłam informacje związane z moją własną pracą i osiągnięciami (np. nowymi danymi, które pomogą nam lepiej dostosować produkt do potrzeb klientów) w regularnych wewnątrzfirmowych newsletterach. Jestem małym skubańcem i robię to przez Mailchimpa, który pokazuje mi, kto nie czyta moich wypocin. Kiedy takich osobników namierzę, targetuję ich osobno w podstępnych kampaniach face-to-face, pytając, czy mogę im w czymś pomóc. Najczęściej okazuje się, że tak.
- Od czasu do czasu ogłaszam w pracy, że będę uczestniczył w webinarze czy oglądał video na temat projektowania, albo service design — i zapraszam ludzi do obejrzenia go ze mną, a potem do dyskusji. Działa. Zwłaszcza, że potrafię wydębić od szefowej “na parę piwek”.
Ale ja nic nie umiem! Jeszcze się nie nauczyłem…
Błąd. Spójrz na to tak: osoby na twoim poziomie zawodowym wiedzą już to, co ty — i dla nich faktycznie twoje wynurzenia mogą wydać się nudne. Ale co z tymi, którzy, tak jak ty kiedyś, są mniej zaawansowani? Pamiętaj, że nawet, jeśli zaczynasz przygodę z UX, masz wiedzę na inne tematy. Nie bój się tego. Zdaj sobie z tego sprawę.
A zatem?
Dziel się wiedzą. Staniesz się przez to lepszą projektantką (albo projektantem). Twoje życie zawodowe uprości się. I z pewnością stanie się bardziej ekscytujące.
Chłoń wiedzę w sposób praktyczny
Zapisz się na ostatnie w tym roku warsztaty UX w praktyce w Poznaniu. Obczaj, co napisał o poprzednich jeden z uczestników (Piotrek Socha, ninja z Takaoto.pro):
Nie mogę powiedzieć, że twoje szkolenie jest najlepszym szkoleniem uxowym na świecie, bo mam porównanie jedynie ze szkoleniami, w których uczestniczyłem. Jednak w tej wąskiej porównawczej perspektywie, “UX w praktyce” merytorycznie zmiażdżył i zeżarł szkolenia na których byłem do tej pory.
Można chyba uznać, że się chłopu podobało, a więc warto. Tak więc, zapraszam!
Dodaj komentarz