O tym, jak nie ustawać w rozwoju

O tym, jak nie ustawać w rozwoju

Początki są trudne. Idiotyczne terminy, szef, który zbyt rzadko docenia to, co robimy, zespół, którego członkowie przekonani są o własnej racji. Internet. Milion artykułów dziennie i najlepsze recepty na wygenerowanie jak największej sprzedaży. Włóż to i tamto do koszyka, w międzyczasie podrap prototyp pod pachą, nałóż trochę koloru (bo za mało wow) i przeprowadź testy. Zwariować można! W tym wszystkim człowiek może zupełnie stracić głowę. A dobra projektantka (lub projektant, a dzisiaj czas dla Pań!) rozwijać się powinna cały czas. Czy można robić to tak, żeby nie doprowadzić do przeładowania kondensatorów w bańce?

Można. I dzisiaj właśnie o tym. Pięć dobrych nawyków na początek. Jak się rozwijać bez (maksymalnego) wysiłku? Praktykując je regularnie poprawisz jakość swojej pracy.

Tak naprawdę, problem dotyczy nie tylko początkujących UXów. Im dalej w karierze, tym trudniej się uczyć, przyswajać wiedzę i otwierać szerzej oczy. Raz, że wiele już się widziało, dwa, że wszystko z czasem trochę się nudzi. Ale nawet początkujący stoją przed poważnym problemem, na który składa się głównie brak czas i zalew informacji. Dlatego trzeba sobie jakoś radzić. Ja wypracowałem sobie pewne metody, które stosuję z powodzeniem od lat po to, by się nie zasuszyć, nie zanudzić i skoncentrować. Przydadzą ci się niezależnie od poziomu zaawansowania. Okej, jedziemy.

1. Analizuj podróże użytkownika

Kiedy gubię się w wymaganiach projektowych, kiedy zalewa mnie morze funkcjonalności, szef ciśnie bułę, koledzy stają kołkiem i generalnie rozkłada się ręce, wracam zawsze do jednego narzędzia: podróży użytkownika. Mam obsesję na ich punkcie. Ciągle rysuję podróże, user journeys. Swoje, kolegów i koleżanek, wewnątrzfirmowe, sprzedażowe, zewnętrzne, każde, po prostu. Kiedy nie wiem, jak ogarnąć problem związany z procesami w naszej firmie — rozrysowuję te procesy na papierze. Jako drzewka, diagramy, etapy, kółeczka i strzałeczki, jakkolwiek. Kiedy dostaję nowy projekt, robię dokładnie to samo, wybierając kilka głównych założeń. Ostatnio na przykład koleżanka pracująca w dużej firmie zajmującej się udostępnianiem markom informacji na temat ich pozycji w social media poprosiła mnie o pomoc i rzut oka na system, który sprzedaje. Zadałem jej parę podstawowych pytań, po czym poprosiłem o konto testowe i od razu przystąpiłem do rozrysowania podróży. Zrozumiałem szybko, że o ile interfejs aplikacji jest w porządku, o tyle nie klei się trochę value proposition (czyli, że nie do końca wiadomo, jak to, co jest sprzedawane ma się do potrzeb rynku) i, że za mało w tym wszystkim wsparcia, czyli prowadzenia nowego użytkownika za rączkę. O wiele łatwiej takie rzeczy zauważyć, jeśli rozrysujesz sobie wszystkie etapy interakcji użytkownika z systemem. Dodatkowo otworzysz pole do eksploracji pod kątem szerszej usługi, czyli service design.

Narzędzie user journeys nigdy nie zawodzi. Mogę nie mieć w projekcie person, listy potrzeb, jobs to be done, prototypów, wymyśl, co chcesz — ale gdzieś tam będę miał papier (albo arkusz Excela) z rozrysowaną drogą, którą podąża użytkownik. Tak, te rzeczy z czasem się “czuje”, ale nawet na początku twojej drogi rozwiniesz się bardziej rozkminiając podróże niż detale interfejsów.

2. Poszerzaj znajomość zagadnień technicznych

Intuicja pozwala nam często zauważać problemy związane z działaniem interfejsu produktów, które analizujemy i nieustannie chcemy poprawiać. Wiemy, że coś trwa za długo, albo miga na ekranie i wyprowadza użytkownika z równowagi. Ale wielu projektantów UX nie interesuje się zagadnieniami technicznymi mówiąc, że to robota developerów. Jest w tym oczywiście sporo prawdy — przecież nikt nie wymaga od nas umiejętności programowania, nie po to na naszym biurku leży sterta profili z fotografiami i nie po to od post-itów pokleiły nam się paluchy. Moim zdaniem jednak każdy projektant i projektantka powinni poszerzać swoją wiedzę na temat technologii informatycznych. Jak robić to najprościej? Ja staram się zrozumieć, jak działają mechanizmy interfejsów czy usług, które buduję. Jak napisany jest (i czy poprawnie) kod HTML, jak JavaScript łączy go z tym, co śmiga po stronie serwera? Podglądaj kod stron, które budują twoi koledzy i zainteresuj się tym, jak działają podstawowe konstrukcje programistyczne, do czego są zmienne, co to znaczy, że jedna strona przekazuje coś drugiej. Spróbuj wypytać kogoś o to, jak na poziomie technicznym działa API i dlaczego trzeba autoryzować dostęp do niego. Jednym słowem, zainteresuj się także tym, czego nie widać. Jest to także świetna metoda na zawiązanie komunikacji z developerami. Niech pokażą ci parę tricków. A może warto nauczyć się JavaScriptu albo Pythona czy też Ruby? Kursów online i książek nie brakuje.

3. Rób nie tylko to, co lubisz

Przyznam ci się do czegoś: nie znoszę prototypowania. Jest to dla mnie najnudniejsza, najbardziej odtwórcza część procesu projektowego, która dodatkowo pożera masę czasu. Czy jestem w tym dobry? Jestem. Spędziłem kupę czasu na początku swojej kariery opracowując prototypy i szkicując interfejs za interfejsem. Teraz interesują mnie zupełnie inne rzeczy: procesy wewnątrzorganizacyjne, dostępność, etyka projektowania. Jednak mimo wszystko dość często sięgam po ołówek i rysuję kolejny zastęp przycisków, linków i kontenerków. Albo klepię HTML i CSS, próbując pokazać zespołowi, jak powinna wyglądać kolejna strona naszego serwisu, kiedy szkic to za mało. Och, jak ja tego nie znoszę! Brr. Wytrącam się ze strefy komfortu świadomie, bo wystawia mnie to na nowe wyzwania i budzi z letargu.

Znajdź coś, czego nie lubisz i angażuj się w to uparcie na przekór temu, co podpowiada ci serducho projektantki. Wiele się o sobie nauczysz i zauważysz dużo rzeczy, które normalnie umknęłyby twojej uwadze.

4. Wykonuj jedno zadanie na raz

Multitasking nie działa, jak powinien. Ci z nas, którzy starają się myśleć wielotorowo — czyli robić dziesięć rzeczy na raz — najczęściej gubią się w tym, co robią, a ich końcowa praca jest niższej jakości. Ja na swoich laptopach, poniżej ekranu przyklejam kawałek papieru (zwykłej taśmy maskującej dla malarzy, a co tam) z nabazgranym: “Jedna rzecz na raz, skup się!”. Staram się robić tylko jedną rzecz na raz, wyłączając powiadomienia (błogosławię makową funkcję “Don’t disturb”), a telefon kładąc ekranem do dołu. Czytasz teraz artykuł? Przeczytaj go do końca, a potem popatrz na to, co masz w kolejce (ja używam Wunderlist, ale tak naprawdę wszystko jedno, czego się chwycisz, kartka papieru też da radę). Jeśli ktoś przeszkodzi ci, przysyłając email, nie odpisuj na niego dopóki nie skończysz albo nie zrobisz przerwy. Jak kocha, to poczeka, a jeśli nie poczeka, to przyjdzie i przeszkodzi werbalnie. Zaznaczam, że tu nie chodzi o to, żeby robić jedną rzecz cały dzień, ale o to, żeby nie skakać między pięcioma zadaniami w tym samym czasie.

Siłą dobrej projektantki jest umiejętność koncentracji. Bez tego, z dłońmi na ekranie smartfona, z wypiekami pomiędzy Instagramem, emailem, Fejsem, Twitterem, LinkedInem i całą resztą tego szajsu z newsami o UX na końcu można zrobić swojemu mózgowi i efektom końcowym prawdziwą krzywdę. Jedna rzecz na raz. Tak, to wymaga siły woli. Trenuj!

5. Jedz zdrowo, odpoczywaj i oddychaj

Być może to powinna być metoda numer jeden… Ciągły rozwój nie jest możliwy, jeśli żyjemy w stresie, napędzani plastikowym, pełnym konserwantów paliwem, napojami z bąbelkami, hektolitrami kawy i batonami czekoladowymi. Zamknij laptopa i idź na spacer albo pobiegać, dodawaj kiełki do kanapek i przestań słodzić kawę, a najlepiej zastąp ją zieloną herbą (odkąd sam to zrobiłem, moja wydajność znacznie się poprawiła). Krótko mówiąc, dbajcie o siebie, projektantko i projektancie. Serio. Idź na kurs medytacji albo jogi. Elastyczny mózg robi się jeszcze bardziej elastyczny, kiedy zamocowany jest na krzepkiej i sprawnej szyi. Nie myśl sobie, że zamieniam się w ciocię Zosię albo twoją mamę; jak dla mnie, możesz żywić się preclami z majonezem, posypanymi cukrem pudrem i zapijanymi kolką. Ale jest coś w tym, że najprężniejsze umysły, które spotkałem w tej branży osadzone są w gibkich, zdrowych i wypełnionych energią ciałach (teraz mi ktoś zasunie zdjęciem grubego eksperta od UX zza oceanu i powie, że kłamię, ale niektórzy rodzą się po prostu geniuszami i ich ciała to tylko powłoka chroniąca galaretę mózgu przed przypadkowym rozchlapaniem, więc nie ma znaczenia, co jedzą).

Oddychaj, poczytaj o box breathing.

I szczerz się do siebie i do innych, nawet, jeśli masz paskudny dzień.

Do dzieła!

Nie czekaj. Przeczytałaś ten wpis, więc możesz skupić się teraz na innym zadaniu. Ha! A w międzyczasie zapraszam cię na warsztaty dla początkujących projektantów UX w Krakowie, na których będę mówił nie tylko o podstawowych metodach user experience design ale także o tym, jak uczyć się i rozwijać. Do zobaczenia!


Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *