Czytelnicy Byle do przodu! piszą do mnie, zadając przeróżne pytania. Kiedyś być może opublikuję listę tych najzabawniejszych. Dużo jednak jest pytań sensownych, a jedno z nich powtarza się notorycznie:
Opiekuję się/jestem właścicielem strony X. Wybudowano ją naprędce i bez przyjrzenia się wymaganiom grup docelowych, pojęcia o projektowaniu interakcji i wejrzenia w model biznesowy. Teraz ledwo kwiczy. Co można z tym zrobić, jak zacząłbyś? Pomocy! Dodaję, iż budżet niewielki – lub żaden. Auć.
Czy to już koniec? Czy można tylko udać się na ryby? Nie. Możemy zawinąć rękawy i, przy odrobinie wysiłku, odwrócić Wisłę kijem. Jednak najpierw pozwólcie rozwiać mi parę demotywujących mitów UX.
Mit pierwszy
UX to wiedza tajemna dla nielicznych
Projektowanie UX wymaga stopnia naukowego, edukacji w NormanNielsen group, jeżdżenia na konferencje i zjazdy, czytania ton fachowej literatury i Macbooka Pro (koniecznie oklejonego naklejkami z trupią czaszką).
Ma to tyle wspólnego z prawdą, co nic. Projektować dobre doświadczenia można mając dobre oko i trochę wiedzy, którą przyswoić wystarczy empirycznie, z czasem. Oczywiście, wiedza pomaga, ale proste rzeczy są naprawdę proste i opierają się na logice. Na rynku jest sporo książek, zwłaszcza w języku angielskim, które odpowiedzą na początkowe pytania (tutaj dygresja – tak, niestety wciąż bez angielskiego ciężko. Na szczęście coraz więcej Polaków potrafi się tym językiem posłużyć, więc może i Ty). Na początku wystarczy:
- Zdefiniować dobrze problem: na jakie zapotrzebowanie próbuje odpowiedzieć mój produkt? Co, tak właściwie, sprzedaję? Serwis czy uczucie zadowolenia albo spokoju, kiedy wszystko działa?
- Przestać drżeć ze strachu przed klientem, a zacząć aktywnie pytać go o zdanie i pomoc.
- Zastanowić się nad tym, czego oczekuje się od swojego własnego biznesu.
- Spisać to i zrozumieć, jak potrzeby klienta pokrywają się z Twoimi.
To wszystko można zrobić pięknie za pomocą np. business model canvas. O tym narzędziu napiszę jeszcze. Jest po angielsku, ale w skrócie sprowadza się do usystematyzowania swojej własnej wiedzy na temat sprzedawanego produktu.
Mit drugi
To, co robią duże firmy nie jest dla mnie
To, że Digital Cabinet Office pracuje z dużym budżetem i zatrudnia masę specjalistów nie oznacza, że ich zestaw metod nie da się zaaplikować do strony sklepu internetowego sprzedającego zioła zebrane na przynarwiańskich bagnach. To, że darmowe Google Analytics może bardzo wiele i jest prawdziwym kombajnem nie znaczy, że nie da się go użyć na stronie małego sklepu internetowego. Nie daj sobie wmówić przez pożal-się-boże projektantów, że potrzebujesz dużych pieniędzy i masy czasu, aby efektywnie przeprowadzić badania. Proste i bardzo skuteczne działania możesz przeprowadzić sam (chociażby pracę wg. modelu user needs GDS). A UX ma to do siebie, że się skaluje – mały budżet, małe metody, choć niekoniecznie niska korzyść.
Mit trzeci
Do testów i walidacji swoich tez potrzebuję rzesz partycypantów i wiaderka pieniędzy
Bzdura na resorach. Proste testy rozwiązań, które Chcesz wprowadzić możesz przeprowadzić z przyjaciółmi, ziomalami, ludźmi z okolicy; szukając partycypantów, możesz zamieszczać ogłoszenia na Gumtree, a spotykać ich w kafejce. Prawdopodobnie będziesz potrzebować niewielkiej sumy pieniędzy, by zapłacić za ich czas, ale warto, żebyś zrozumiał: jeśli zajmujesz się poprawą na lepsze wszystkiego, co Twój biznes reprezentuje (czyli strony lub aplikacji), to warto to zrobić dobrze. Czy warto do badań rekrutować z pomocą agencji? Oczywiście. Ale kiedy nie ma kasy, można uciec się do metod partyzanckich. I to zadziała.
Mit czwarty
Klienci znienawidzą mnie i opuszczą, jeśli zrobię coś źle
Utnę to w zarodku i wyjaśnię szybko, iż klienci odwrócą się do Ciebie pupami na pewno, jeśli nie zrobisz nic. Nie ma niczego złego w popełnianiu błędów w dobrej wierze i w przyznaniu się do eksperymentu. Firmy nie dbające o rozwój to zupełnie co innego – tym życzę szybkiego otrzeźwienia i dojścia do zmysłów, zanim przypomni jej o tej konieczności baza użytkowników.
Coś nie działa? Spróbuj szybko zaprojektować rozwiązanie problemu i przetestuj. Jeśli uzyskasz pozytywne opinie, zaimplementuj. Jeśli okaże się, że Twój pomysł nie wart jest niczego, to wpadnij na kolejny. Nie załamuj rąk.
Mit piąty
Nie potrzebuję tego cholernego Google Analytics
Jeśli nie wiesz, co to Google Analytics to wyjaśniam: to darmowy system monitorowania wydajności Twojej strony. Dostarcza najszybszej i najbardziej podstawowej informacji, dlaczego coś nie działa. Tak, sam z siebie nie wystarczy – trzeba pytać użytkowników o motywy ich postępowania – ale daje dobrą podstawę. Zainstaluj i używaj. Zresztą mam nadzieję, że pewnie już posiadasz dostęp do tego narzędzia.
Mit szósty
Mój ekspert UX mówi same mądre rzeczy
Być może komputerem Twojej mamy też opiekował się „informatyk”. „Informatyk” to taki człowiek, który studiował w szkole policealnej albo na polibudzie i umie pisać kod. Dlatego umie też opiekować się komputerami i stronami internetowymi. I nawet je projektować. I to tak dobrze, że kiedy odwiedzasz mamę to wcale nie potrzebujesz, jak ja, spędzać czasu na doprowadzaniu jej komputera i strony do stanu używalności; możesz pić zamiast tego kawę na tarasie.
W środowisku UX wielu jest takich „informatyków”, bo to dziedzina stosunkowo prosta do przyswojenia. Ale diabeł czai się w niuansach. Nigdy nie wierz ślepo żadnemu „specjaliście”, nawet takiemu od UX. Żądaj wytłumaczenia, ciśnij o wyjaśnienie, jeśli czegoś nie rozumiesz. A jeżeli wyjaśnić nie potrafi, to wyślij w diabły.
Myśl końcowa: wszystkich posiadaczy małego biznesu lub pomysłów na takowy uspokajam. Można wiele zrobić samemu. Pokażę Wam, jak. Cepy w garść!
Masz pytania? Wal komentarz pod wpisem albo wyślij email. Nie gryzę!
Dodaj komentarz