Wątpliwości i podejmowanie decyzji

Wątpliwości i podejmowanie decyzji

Kontynuuję serię artykułów na temat drogi UXowego freelancera. Zgodnie z obietnicą. Dzisiaj chciałem napisać o czymś, co często dopada mnie ciemną nocą. Albo w ciągu dnia. Dopadało mnie także, kiedy pracowałem na etacie — a więc może dzisiejszy wpis przyda się i tym z Was, którzy pracują “od dziewiątej do piątej”.

Dzisiaj będzie o wątpliwościach i o metodzie, która pozwala mi podejmować decyzje zawodowe. I nie tylko zawodowe.

Wątpliwości a cele zawodowe

Wątpliwości czają się wszędzie. Czy podjąłem właściwą decyzję? Czy klient posłucha tego, co powiem? Czy to na pewno najlepsze rozwiązanie? W moim interesie leży jak najlepsza pomoc osobie, która wynajęła mnie do zrealizowania zlecenia. Czy postępując zgodnie z wynikami badań i własnym przeczuciem robię dobrze? Tego rodzaju myśli kłębią się chyba w każdej głowie, która zwykła zadawać sobie pytania, a nie tylko zasuwać bez względu na konsekwencje.

Często biję się z wątpliwościami. Czuję, że jestem na rozdrożu. Dokąd poprowadzi mnie kariera? Czy powinienem skupić się na rynku brytyjskim, polskim, czy też obsługiwać oba — co kosztuje mnie dużo wysiłku i, zapewne nadmiernego, zmęczenia? Kiedy siedzę i rozmyślam na te tematy, dochodzę do wniosku, że tak naprawdę większą, niż się spodziewałem rolę w podejmowaniu decyzji zajmuje intuicja. Tuż obok przekonania, że wierzę w swoje zawodowe cele.

Jakie są moje zawodowe cele, a raczej cel? Tak naprawdę mam jeden: za parę lat, a może paręnaście (w zależności od dnia i stopnia entuzjazmu mówię sobie o pięciu lub dziesięciu latach) chciałbym zająć się pisaniem i eksplorowaniem swoich hobby, poświęcając się pracy zawodowej w taki sposób, żeby pracować tylko przez niezbędne minimum czasu. Wierzę, że moje życie to nie praca — i, że choć lubię swoją pracę, to są rzeczy, które interesują mnie bardziej. Jak to mawia Maciek Aniserowicz, “To ja mam biznes, a nie biznes ma mnie” (polecam wystąpienie kolegi, gdyż mówi mądrze). W jaki sposób to podejście pozwala mi uchronić się od wątpliwości? Nie pozwala — bo od nich nie można się uchronić. To podejście natomiast zdecydowanie pomaga mi sobie z nimi radzić.

Wątpliwości w stosunkach z klientem

W przeszłości martwiłem się podejmowanymi decyzjami projektowymi, często właśnie ze względu na wątpliwości. Dzisiaj zdarza mi się to rzadko. Podejmuję je w oparciu o dwie rzeczy: wyniki badań (lub dostęp do danych z zewnątrz) i swoje doświadczenie, z rzadka tylko polegając na emocjach. To działa. Kiedy nie jestem czegoś pewien, pozwalam zadecydować doświadczeniu, które zazwyczaj sugeruje dobre rozwiązanie. Oczywiście, biorąc pod uwagę interesy klienta. Zawsze towarzyszy moim myślom przekonanie o tym, że pomoc klientowi nie musi oznaczać ślepej zgody na jego czy jej pomysły. Nie musi oznaczać też mieszania pomysłów z błotem tylko dlatego, że nie są moje, albo wydają się niezbyt mądre na pierwszy rzut oka. W podejmowaniu decyzji w pracy z klientem pomagają mi więc: przekonanie o tym, że chcę wykonać swoją pracę tak, by przynieść korzyść i, że moim zadaniem jest nie tyle uchronić klienta przed trudnymi wyborami, co mentorować go w nauce wynikającej z podejmowania tych wyborów. Po to, by następnym razem podjął już wybór mądrzejszy. To działa. I to nawet bardzo dobrze — fama na temat takiego sposobu pracy się niesie, a ja nie muszę zabiegać o klientów, zamiast tego w styczniu wypełniając kalendarz na czerwiec.

Wątpliwości w podejściu do własnej praktyki i wyborze zleceń

Odkąd zacząłem do wyboru zleceń i kolejnych kroków w karierze stosować zasadę opisaną mądrze przez Grega McKeowna w książce “The Essentialist” (którą szczerze polecam), życie stało się prostsze. Zasada jest trywialna: jeśli nie czuję wyraźnego “tak” w czasie oceny potencjalnego kontraktu czy aktywności, to jest to wyraźne “nie”. A więc wóz, albo przewóz. I znów, wbrew pozorom, które każą sądzić, że tak można skazać się na zawodowe samobójstwo, odmawiając zleceń, kolejka klientów rośnie. Doceniają bowiem zaangażowanie i fakt, że jeśli czemuś (lub komuś) się poświęcam, to robię to bezkompromisowo. Nie rozdrabniam praktyki na drobne. Naturalnie, największym zyskiem dla mnie jest to, że mój umysł jest spokojniejszy i nie zawracam sobie głowy pracą nad projektami, które nie przyniosłyby mi wystarczającego zadowolenia. 

Wątpliwości na wcześniejszych etapach kariery

Z perspektywy czasu stwierdzam, że gdybym w taki sposób podchodził do wątpliwości zawodowych na wcześniejszych etapach kariery, szybciej przeszedłbym na freelance. I krócej męczył się, pracując niewolniczo dla organizacji, które zyskiwały krocie na morderczej eksploatacji moich zasobów intelektualnych (i fizycznych). To się dało zrobić, ale powstrzymywał mnie strach. To samo dotyczyło się decyzji projektowych — brak pewności siebie i strach przed porażką, a może burą, kazał mi być mniej zdecydowanym, niż chciałbym w skrytości ducha. Dlatego mam dzisiaj dla Was pewną motywującą poradę, która przyda się Wam, jeśli stoicie przed ważnym zawodowym wyborem.

Porada, którą sam chciałbym dostać parę lat temu

  1. Wypiszcie swoje cele — tygodniowe, miesięczne, roczne, czy jakkolwiek inaczej postrzegane. Opróżnijcie głowę. Niechaj zajmie to tyle czasu, ile potrzeba; zastanówcie się dwa razy i upewnijcie, że niczego nie pominęliście.
  2. Popatrzcie na każdy z nich i zastanówcie się: czy czujecie wątpliwości? Jeśli tak — i wydają się one niejasne, albo nielogiczne, lub też po prostu nie chce Wam się podejmować tego zadania ze stuprocentową pewnością co do zadowolenia z jego wykonania — to odłóżcie cel na kupkę z etykietą “Nie”. Jeśli czujecie podekscytowanie tematem i macie ochotę na podjęcie wyzwania — odłóżcie cel na kupkę z etykietą “Tak”.
  3. Przyjrzyjcie się kupce “Tak” i znajdźcie jeden cel, który chcecie zrealizować już teraz. Najszybciej. Z entuzjazmem. Resztę ustawcie w kolejkę. Multitasking to jedna rzecz, ale tak naprawdę naszym problemem jest to, że nie mogąc skupić się na jednym, konkretnym zadaniu, ciągle tracimy koncentrację, zawieszeni pomiędzy priorytetami. Wybranie jednej rzeczy nakierowuje umysł na lepsze rozwiązania.

Zacznijcie dążyć do tego, co Was jara i, co najlepiej wpłynie na świat i sytuację osób skupionych dookoła Was. A reszcie poświęćcie mniej czasu, oddzielając szum od tego, co naprawdę się dla Was liczy.

Oczywiście, to działa dla mnie — i wcale nie musi dla Was. I nie ma w tym niczego złego. Znajdźcie swoją drogę. Pewnie i tak dojdziecie do wniosku, że rozdrabnianie się na malutkie kawałki nie działa… I wtedy Wasza praktyka zawodowa, a nawet zadowolenie z życia, wzrośnie być może na inny poziom. Jeśli tego potrzebujecie, rzecz jasna.

Powodzenia w eksplorowaniu wątpliwości. Zrobiło się trochę kołczowo, ale w końcu jak kariera freelancera, to freelancera i trzeba pisać o tym, co, jak sądzę, może Wam naprawdę pomóc (przynajmniej niektórym), a nie tylko o naprawie organizacji od środka.

Zadowolony projektant = dobra robota = zadowolona organizacja. Hej siup.

Jak upewnić się, że następny wpis Ci nie ucieknie?

Zapisz się na newsletter. W ten sposób otrzymasz informacje o wpisach, ofertach specjalnych na warsztaty, konkursach i innych wygibasach, które dostają w pierwszej kolejności osoby zapisane na tę listę. 100% no spam promise.


Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *