Pierwszy potwór z szafy

Pracując z organizacjami, które starają się wdrażać zasady dobrej dostępności na co dzień, zauważam wiele problemów. Niektóre z nich są oczywiste; na przykład, wdrożenie dostępności kosztuje, co oznacza walkę o kasę. Inne czają się gdzieś w cieniu i nie zawsze widać je na pierwszy rzut oka. Postanowiłem złożyć do kupy listę takich nieoczywistych trudności, które spotykają nas często w podróży po ścieżce do przyjaznych, wygodnych w użyciu usług i produktów cyfrowych. To subiektywna lista, poparta najczęściej niczym więcej, niż latami obserwacji i dyskusji. Mam jednak nadzieję, że po jej przeglądnięciu coś tam zabłyśnie Ci w głowie. Może wpadniesz na nowy pomysł. Może dostrzeżesz coś, co wcześniej nie było jasne. Zaczynajmy. W nowych wpisach będę przywoływał jednego potwora z szafy na raz, aż mi się skończą. Dzisiaj…

Strach przed nieznanym

Boimy się dostępności, bo jej nie rozumiemy. Po części dlatego, że wciąż uważamy niepełnosprawność za coś „nietypowego”. Często, choć może nie okazujemy tego otwarcie, jest ona dla nas problemem, który bardziej przeszkadza nam, osobom tworzącym rozwiązania cyfrowe niż osobom, które go bezpośrednio doświadczają. Ale nie tylko.

Głównym powodem lęku i niepewności, które spotykam codziennie w pracy, jest po prostu fałszywe przekonanie o tym, że ta cała dostępność zepsuje nam dotychczasowy porządek rzeczy. W tym jest ciutka prawdy, bo niektórych tematów trzeba będzie uczyć się na nowo, ale nie spotkałem się jeszcze z tym, żeby ktoś przyszedł do mnie i powiedział „tego nie opłacało się uczyć”. Tak; WCAG i zasady poprawnego programowania, dokumentacja standardów i materiały dostępne w sieci potrafi onieśmielić językiem i zmusić do myślenia. Tylko, że do tego wszystkiego można, a nawet trzeba podchodzić spokojnie i powoli. Ja wiem, że na to nie pozwala nam nadciągający akt EAA… To jednak nic innego jak konsekwencja braku uwagi, jaki towarzyszył nam przez lata. Teraz więc trzeba trochę z kopyta. Ale zapewniam, że to się opłaci i, że nie ma się czego bać.

„Po co zmieniać, kiedy działa?” – mawiamy. Tylko, że najczęściej nie działa. Albo działa, ale tylko dla nas. Umiejętność rozpoznania tego zjawiska i stanięcia z nim twarzą w twarz także wspiera rozwój organizacji (ale i osobisty) w stronę dostępności. Trzeba do tego pokonać wstyd i zakłopotanie. Zdarza się bowiem, że jest nam przykro i wstydzimy się, że przez lata tworzyliśmy koszmarki. I co z tego? Lepiej zmienić się teraz, niż wcale. Uczmy się na błędach. Ja zatroskanym klientom, którzy nie mogą się połapać i boją się dostępności, mówię, że nawet wykazując chęć zrobili więcej, niż większość organizacji w ich sektorze.

Zacznij od chęci, otwórz się na to, co się dzieje i dostrzeż, że to droga do dostępności uzbroi i rozbuduje Ciebie i Twoją organizację — a nie nagłe i szybkie dobicie do brzegu archipelagu WCAG. Naprawdę, droga się liczy, a nie cel. Jak babcię kocham, ten stary slogan ma sens.

Jak pokonać ten strach, będąc dzielnym humanoidem?

  1. Ucz się powoli. Jedna wskazówka WCAG na dzień. Jedna metoda na godzinę. Byle nie dostać kręćka. Spokojnie. Nie od razu Kraków zbudowano.
  2. Wspieraj się obserwacją zachowań osób korzystających z technologii wsparcia dostępności jak dalece tylko możesz. Obserwuj, jak pracują. Rozmawiaj z nimi. Pamiętaj, że są wszędzie i, że to nie muszą być osoby tylko z widocznymi niepełnosprawnościami. Pogadaj szczerze z kolegami i koleżankami w firmie, a odkryjesz wiele sytuacji i kontekstów.
  3. Nie myśl o certyfikatach, regułkach, klauzulach, wskazówkach, tylko o realnym doświadczeniu osoby, która chce z czegoś skorzystać. Aby dobrze „wkręcić” się w dostępność, trzeba przede wszystkim otworzyć się na problemy ludzi, a nie raporty z axeDevTools i kutylskie audyty. Nawet moje magiczne moce nie zdziałają nic w organizacji, która do wszystkiego, co wylatuje z przeglądarki podchodzi jedynie merytorycznie i przedmiotowo.
  4. Nie walcz z tematem w pojedynkę. Fajnie jest uczyć się razem. Na przykład, dwie bliskie mi osoby uczyły się w parze do egzaminów certyfikujących. Bardzo im to pomogło. Co dwa mózgi to nie jeden, a co cztery to nie trzy!
  5. Dokumentuj swoje postępy i zapisuj sobie, czego się uczysz, oraz jakie bariery udało Ci się pokonać.

A co można zrobić w organizacji, by okiełznać ten strach przed nieznanym?

  1. Pogadaj z osobami, które dla Ciebie pracują i uzgodnijcie wpisanie celów związanych z dostępnością w plany rozwojowe każdej osoby.
  2. Stwórz dla swoich kolegów i koleżanek środowisko do nauki. Daj im czas. Pamiętaj, że nauka jest częścią pracy, a nie czymś, co w bólach dupy muszą praktykować po godzinach, najlepiej za darmo. Zespół, który się rozwija to szczęśliwy zespół. Zespół, który się rozwija przy Twoim wsparciu to zespół, który będzie wierzył w to, co dla niego robisz.
  3. Zaproś do współpracy osoby korzystające na co dzień z technologii wsparcia dostępności, ale też te, które mogą o tej dostępności i wyzwaniach ciekawie poopowiadać. Niech przybliżą trochę zagadnienie. To lepsze, niż czytanie blogów (nawet tego!) i oglądanie YouTube.
  4. Rozpoznaj w zespołach osoby, które są wyjątkowo zainteresowane tematem dostępności cyfrowej i wspieraj je tak, by mogły o niej trąbić i ją powoli wprowadzać pod strzechę.
  5. Myśl o rozwiązywaniu problemów, a nie o tworzeniu artefaktów i interfejsów. O tym trąbiłem już wiele razy, ale w skrócie: shipping to nie jest dobre rozwiązanie, kiedy dostarczasz byle co. Wróć do źródła i porozważaj nad tym, że jeśli dostępność nie jest w Twoim MVP, to to nie jest MVP, zią.

To na tyle, dwa motyle

Następnym razem napiszę o kolejnym dziwacznym, ale strasznie piekącym problemie: o kołomyji wynikającej z różnorodności dostępnych nam platform cyfrowych. Tymczasem!


Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *