Dylematy projektanta UX

Dylematy projektanta UX

Zalew technologii i możliwości, jakie stawia przed nami internet powoduje, że często łatwo się w nich zatracamy. Pożeramy z zainteresowaniem informacje o nowych trendach. Ekscytuje nas potencjał nowych narzędzi. Potrafimy dobrze spiąć razem naszą wiedzę techniczną i umiejętności projektanta. Choć nasza rola nie odsunęła nas zasadniczo od pozycji robotnika fabrycznego z czasów rewolucji przemysłowej (zmienił się tylko produkt, ale metody są podobne — od 9 do 5 zasuwamy “na zakładzie” w imię jakiejś, często wcale niejasnej, sprawy), jesteśmy dobrymi wyrobnikami.

Często pytamy “dlaczego?” albo “dla kogo jest ten produkt?”. Równie często jednak nie zadajemy sobie trudu formułowania o wiele ważniejszych pytań.

Ku rozwadze

Czy myślisz, że to co robisz czyni świat lepszym?

Zastanów się chwilę. Czy to, co projektujesz w znaczący sposób (choćby i w mikroskali) przyczyni się do poprawy jakości czyjegoś życia? Nie musisz od razu przestawiać gór. Wielu z nas (ja też) nie ma takich możliwości. Czy jednak zmieniamy świat na lepsze, czy tylko wypuszczamy na światło dzienne jeszcze jeden koszmarek, który zanieczyści internet i wprowadzi zawirowanie w sferze prywatności użytkownika?

Czy to, co robisz ulepsza świat jednych osób, pogarszając świat innych?

Czy wiesz, czym zajmuje się twój klient i jaki efekt przyniesie działanie produktu, który tworzysz dla różnych grup społecznych? Czy na pewno ta lśniąca aplikacja, która stwarza nowe standardy w obsłudze interfejsów jest dostępna dla osób niepełnosprawnych? Często odpowiedź nie jest jasna — albo jest. Jak poradzi sobie z nią twoje sumienie?

Czy rozumiesz użytkowników, czy tylko tak Ci się wydaje?

Wszyscy mamy jakieś wyobrażenia i, co gorsze, łatwo indentyfikować nam się z dowolną grupą docelową — to efekt naszej empatii. Czy jesteś pewien, że twoje rozumienie użytkownika końcowego oparte jest na racjonalnych, twardych danych i na obserwacji, przy której nie poniósł Cię entuzjazm?

Czy odpowiadasz na potrzeby, czy tylko na żądania?

Twój produkt jest odpowiedzią na jakieś konkretne potrzeby — a przynajmniej tak powinno być. Czy jednak nie projektujesz rozwiązania, które “odptaszkowuje” tylko listę żądań wypływających od interesariuszy? W twoim interesie jest nawiązanie dialogu pomiędzy obydwiema grupami tak, by oczekiwania jednej i drugiej grupy spotkały się w środku. Czy możesz tak zrobić?

Czy uwzględniasz żądania, a nie tylko potrzeby?

To działa w obie strony. Czy jesteś pewien, że odpowiadasz na pomysły i sugestie interesariuszy i, że tworzony produkt przyczyni się do sukcesu organizacji? Użytkownik nie zawsze ma rację, a raczej: nie tylko użytkownik ma zawsze rację. Zachowaj otwartość.

Czy użyłbyś tego produktu sam?

Niejednokrotnie zrozumiesz, że raczej nie. I wtedy warto zastanowić się raz jeszcze nad odpowiedzią na powyższe pytania. Co może spowodować, że z projektanta chętnie zamieniłbyś się w radosnego użytkownika swojego produktu? Może jest coś, o czym nie pomyślałeś?

Forma czy funkcja?

Tak jak potrzeby organizacji i użytkownika, forma i funkcja muszą zachować balans. Jak sprawić, by ładny i przyjemny dla oka produkt zapewniał efektywne wykorzystanie? Jak spowodować, żeby narzędzie utylitarne było miłe w użyciu? Może warto się zatrzymać i obejrzeć wszystko jeszcze raz?

Tradycja czy innowacja?

Innowacja ma wiele twarzy i można ją wprowadzać uderzeniowo lub po kawałku. Czy jednak zawsze warto ją wprowadzać? Czy twój produkt musi być rewolucyjny? Może wystarczy, by dobrze spełniał swoje założenia i funkcje? Nadużywamy słowa “innowacja” i często nie rozumiemy, że w systemach, w których funkcjonujemy jej wprowadzenie nie może opierać się na momentalnym wywróceniu wszystkiego do góry nogami. Pisała o tym ostatnio Aga Szóstek. Jak często twój szef (albo ty) ma sny na temat zdobywania cyfrowego świata za pomocą najlepszego z możliwych, rewolucyjnego produktu?

Nikt nie powiedział, że będzie prosto

O ile wydawać się może, że praca projektanta jest łatwa — przecież tyle przed nami możliwości, tyle wyzwań! — to niesie ona ze sobą konieczność przemyśleń wielu moralnych zagadnień. Można od tego uciec, ale bez zanurzenia się w etykę designu nigdy nie wespniemy się na poziom rozumienia tematu pozwalający nam naprawdę zmieniać świat na lepsze. Jeżeli wydaje Ci się, że twój (nasz) mały udział w tym, jak kręci się matuszka Ziemia jest za mały, aby wywrzeć jakikolwiek efekt, to pomyśl o połączonym działaniu takich żuczków, jak my.

Zastanów się nad powyższymi pytaniami.

A może zadajesz sobie inne? Opowiedz.


Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *